W ostatnią niedzielę centrum Alby zamieniło się w olbrzymi wine bar na świeżym powietrzu. Turyści oraz mieszkańcy Langhe i Roero tłumnie uczestniczyli w Festa del Vino. Od godziny 14 do 20.00 można było wypróbować różnego rodzaju wspaniałych win, a do dyspozycji było aż ok. 700 etykiet z Piemontu!
Główne place oraz uliczki włoskiego miasteczka były pełne ludzi, którzy z kieliszkiem w ręku spacerowali od stoiska, do stoiska, smakując najróżniejszych trunków i piemonckich przysmaków (cudownie aromatyczne wędliny, sery i orzechowe słodkości). Pochmurne niebo, miła temperatura w znaczny sposób ułatwiała degustację, która nie jest przyjemna w upalne dni i w pełnym słońcu, a deszcz z całą pewnością popsułby imprezę. Nie zabrakło nawet lokalnego wokalisty, który przy akompaniamencie akordeonu uraczył nas tradycyjnymi piosenkami. Piazza Savona, na co dzień przestrony plac, gdzie można w kawiarenkach delektować się kawą lub wieczorem wpaść na szybki aperitif z przyjaciółmi, była rajem dla dzieci. Duża, kolorowa i bogato zdobiona karuzela w tradycyjnym stylu, stoiska ze najróżniejszymi słodkościami zamieniły elegancki salon w przytulną bawialnię.
Atmosfera nieco przypominała Albę podczas Vinum (więcej znajdziecie w artykule Restauracje pod chmurką), kiedy to całe rodziny, grupy znajomych i przyjaciół spędzali czas na świeżym powietrzu, dobrze się bawiąc i racząc się trunkami, a co ważne zachowując przy tym pełną trzeźwość! Stoisk było aż 23 i za 10 € mieliśmy nielimitowaną ilość degustacji od białych wytrawnych win (na przykład Langhe Arneis, Roero Arneis, Langhe Chardonnay), przez czerwone Dolcetto, Nebbiolo, Barbera, czy wielkie wina Piemontu Barbaresco i Barolo, aż po wina deserowe (świeże, aromatyczne Moscato d’Asti, czy słodkie i zawiesiste wino Passito). Można było porównać zarówno trunki różnych producentów, jak i różnych gmin rozsianych po terytorium Langhe i Roero. Jak wspominałam w moim wpisie Spadające gwiazdy w Barolo w samym tylko Langhe mamy do czynienia z ziemią pochodzącą z dwóch różnych wieków epoki Miocenu, co w znaczny sposób przekłada się na smak wina, które trafia do naszego kieliszka. Dzięki takiej imprezie w łatwy sposób można było porównać nie tylko jakość dostępnych winnic, ale również zorientować się, z którego rejonu wina bardziej nam odpowiadają, a nawet poradzić się eksperta – degustacja z przewodnikiem kosztowała 20 €.
Każdy uczestnik imprezy został wyposażony w „mobilny kieliszek”, który można było sobie zabrać na pamiątkę. Nazywam tak bardzo sympatyczne rozwiązanie polegające na specjalnej „kangurzej” kieszonce zakładanej na szyję. W tłumie bardzo to ułatwia poruszanie i jeśli akurat w danym momencie nie pijesz, kieliszek możesz schować do środka nie ryzykując oblania ubrania.
Dostępne wina można było nie tylko próbować, ale też od razu kupić, dodatkowo sklepy w centrum miasteczka otworzyły swe podwoje, kusząc lokalnymi przysmakami. Oczywiście oprócz wędlin i dojrzałych serów, niezwykłym powodzeniem cieszyły się lokale sprzedające trufle. Nie muszę chyba wspominać, że aromat był niesamowity i u miłośników tych niesamowitych grzybków (w tym również niżej podpisanej :)) wywoływał ślinotok! Z zakupem jednak na razie się wstrzymałam, ponieważ najlepsze białe trufle są zazwyczaj w listopadzie, a dodatkowo wybór ich i dostępność będzie znacznie większa podczas zbliżających się Międzynarodowych Targów Białej Trufli (Fiera Internazionale del Tartufo Bianco di Alba), które startują już od jutra!