Jest sobota wieczór w Turynie. Słońce kryje się za Alpami, sklepy zamykają swoje podwoje. Choć to dopiero kwiecień, zorganizowane na placach i chodnikach restauracyjne ogródki zachęcają do spożywania posiłków pod gołym niebem. W centrum miasta z minuty na minutę przybywa samochodów, a po wąskich uliczkach krążą kierowcy rozpaczliwie poszukując wolnego miejsca parkingowego. Właśnie rozpoczyna się gorączka sobotniej nocy. Turyńczycy niezależnie od wieku i zamożności portfela wylegają z domów by spotkać się ze znajomymi lub po prostu zjeść posiłek na mieście.