Jest czwartek wieczór. Pokonując zakorkowane ulice Turynu zbliżam się do charakterystycznych białych słupów Juventus Stadium, niegdyś Stadio delle Alpi. Szybki spacer z parkingu oddalonego kilka przecznic od stadionu, kanapka zjedzona w mobilnym barku, pierwsza bramka, druga bramka i po trzeciej krótkiej rewizji w końcu dotarłam do środka. Otoczona przez wiernych kibiców bianconeri, słyszę z daleka rockową muzykę, odgłosy zagrzewające do walki rozgrzewających się przed meczem piłkarzy. W końcu docieram na swoje miejsce. Zielona murawa i jedna z bramek są praktycznie na wyciągnięcie ręki. Z daleka poznaję wyróżniających się wyglądem piłkarzy: z długimi włosami Andrea Pirlo, wielkiego Gigi Buffon, który akurat ćwiczy w bramce, drobniutkiego Sebastian Giovinco, czy w końcu przystojnego Pablo Osvaldo z kucykiem.
