Jest sobota wieczór w Turynie. Słońce kryje się za Alpami, sklepy zamykają swoje podwoje. Choć to dopiero kwiecień, zorganizowane na placach i chodnikach restauracyjne ogródki zachęcają do spożywania posiłków pod gołym niebem. W centrum miasta z minuty na minutę przybywa samochodów, a po wąskich uliczkach krążą kierowcy rozpaczliwie poszukując wolnego miejsca parkingowego. Właśnie rozpoczyna się gorączka sobotniej nocy. Turyńczycy niezależnie od wieku i zamożności portfela wylegają z domów by spotkać się ze znajomymi lub po prostu zjeść posiłek na mieście.
Z przyjaciółmi umawiam się w centrum miasta. Na początek wielkie „aperitiwowanie”, czyli podjadania przekąsek (mini kanapeczek, orzeszków, wędlin, czasem nawet podgrzewanych dań na ciepło oferowanych w formie szwedzkiego stołu) zazwyczaj dostępnych w cenie zamówionego alkoholu (na przykład lampki Prosecco). Ze znalezieniem lokalu nie mamy większego problemu. Aperitif serwowany jest praktycznie w każdym barze, czasem nawet kawiarni już 17.00 do pory kolacji (czasem nawet dłużej). Moda na aperitivo jako zjawisko społeczne rozpoczęła się na początku XX w. w Mediolanie w formie kieliszka wina serwowanego z oliwkami. Natomiast sam aperitif, czyli napój alkoholowy (18-35%) z dodatkiem ziół i przypraw narodził się w Turynie w 1786 kiedy Antonio Benedetto Carpano stworzył wermut, który podawany przed posiłkiem pobudza apetyt. Dziś jest to fantastyczna okazja do niezobowiązującego spotkania ze znajomymi, czy też po prostu zaspokojenia pierwszego głodu przed głównym posiłkiem.
Zwłaszcza, że we Włoszech kolację jada się późno. Stolik w restauracji Piano B przy via Mazzini czeka na nas dopiero od 21.30. Tuż przy wejściu wita nas oszałamiający zapach pieczonej pizzy. Właściciele chwalą się, że używają tylko naturalnych drożdży do wyrabiania ciasta oraz pieca opalanego drewnem. Pizza rzeczywiście jest bardzo dobra. Lokal rozmieszczony na dwóch piętrach jest przytulny, elegancko urządzony z wygodnymi klubowymi kanapami i ciekawymi akcesoriami. W menu znajdują się zarówno dania mięsne, jak i rybne. Ja skusiłam się na kalmary serwowane z zielonymi szparagami i byłam zachwycona. Oryginalne, proste, aromatyczne danie.
Kolację kończymy po północy. Idąc do samochodu napotykam na tłumy ludzi, ulice cały czas tętnią życiem, a życie nocne przenosi się z restauracji do modnych klubów. Miejsca, które w ciągu dnia nie wyróżniają się niczym nadzwyczajnym, wieczorem zaczynają pulsować życiem.Przykładem jest Corso Casale poza centrum miasta, które prowadzi w kierunku wzgórza okalającego miasto w kierunku sławnej królującej nad miastem Bazyliki Superga. Sama ulica w ciągu dnia wygląda mało ciekawie, natomiast nocą ożywa i jest tu olbrzymi wybór najróżniejszych restauracji. W tym Antico Casale, który serwuje znakomitą kuchnię z regionu Apulia. Nieopodal są sushi bary, pizzerie oraz Revolucion z kuchnią meksykańską. Restauracja jest zarządzana przez rodowitych Meksykanów, bardzo fajnie urządzona, przestronna, idealna zarówno na randkę, jak i spotkanie z większą grupą osób.
Moim zdaniem najlepszą pizzę w Turynie można zjeść w restauracji Fratelli La Cozza przy corso Regio Parco. Dzielnica jest mało ciekawa i mało turystyczna, za wyjątkiem mieszczącego się w okolicach il Balon. Il Balon to sobotni pchli targ, a w co drugą niedzielę miesiąca przeistacza się w Gran Balon z setką stoisk, które przyciągają tłumy miłośników starych mebli i zabytkowych przedmiotów. Restauracja należy do Piero Chiambretti, znanego włoskiego prezentera telewizyjnego, który jest również właścicielem innych lokali w Turynie (listę znajdziecie na stronie www.foodandcompany.com). W pizzeria Fratelli La Cozza oprócz wyśmienitej pizzy można zjeść pyszne owoce morza, ryby, dania mięsne. Lokal jest olbrzymi, zaaranżowany w miejscu starej fabryki, urządzony w sposób zabawny, nieco z przymrużeniem oka.
W innej części Turynu, a właściwie tuż za jego granicami (w Beinasco) jest inna ciekawa restauracja – L’Angolo Partenopeo. Warto jednak tam się wybrać na przykład na obiad i zjeść pysznie przyrządzone ryby i owoce morza. Pizza też jest bardzo dobra, z pieca opalanego drewnem.Natomiast w samym centrum Turynu jest inna knajpa meksykańska – El Centenario przy via Biancamano, kilka kroków od Piazza Solferino. Świetne jedzenie (moim zdaniem lepsze niż w Revolucion), spory lokal rozłożony na dwóch piętrach.
Jeśli macie inne ciekawe restauracje, które moglibyście polecić w Turynie, koniecznie napiszcie!