W samym środku prowincji Serralunga d’Alba (Langhe), pośród pagórków porośniętych winoroślą, na szczycie wzgórza znajdziecie rodzinną winnicę produkującą wina – Rivetto. Już sama jazda z Alby (ok. 15- 20 min. samochodem) dostarcza fantastycznych widoków, nawigacja poprowadziła nas mniejszymi drogami, z których zazwyczaj korzystają okoliczni mieszkańcy i właściciele pobliskich gospodarstw rolnych. A gdy dojechaliśmy na miejsce, widok oczarował mnie kompletnie. Jak okiem sięgnąć winnice, miasteczko Serralunga z majestatycznym zamkiem, a daleko ośnieżone szczyty Alp… Cudo!
To właśnie w tak wspaniałej okolicy rosną piemonckie szczepy: nebbiolo, dolcetto, barbera oraz biała odmiana – nascetta. Do swojej winnicy zaprosił nas Enrico Rivetto, młody i energiczny winemaker. Enrico kontynuuje rodzinną tradycję winiarską, która już od czterech pokoleń rodziny Rivetto wytwarza uznawane na całym świecie wina.
Swoją opowieść zaczął od początku, czyli od rośliny. Ten drogocenny krzew niesie z sobą wiele niespodzianek. Gdy na niego patrzysz zimą, na te suche, zdrewniałe pnie, trudno jest uwierzyć, że jesienią można zebrać z niego jędrne i ciężkie od soku owoce. Do tego jest to roślina długowieczna. A im starsza, tym lepsza – bo choć z wiekiem wydaje mniejsze, to za to lepszej jakości plony. Przykładem jest winorośl z 1944, której owoce wykorzystuje się produkcji Barbery. Enrico wytłumaczył nam dlaczego pomiędzy pasmami winorośli posadził jęczmień oraz, jak się okazuje, pożyteczną koniczynę. Zboże poprzez swoje łodygi dostarcza do korzeni niezbędny tlen (co jest bardzo istotne w przypadku gliniastego podłoża, która z jednej strony kumuluje wodę, ale z drugiej strony ma tendencję do zbijania się w twardą i szczelną masę). A koniczyna zastępuje nawóz. Dostarcza bowiem azot – niezbędny do prawidłowego wzrostu . W ten sposób gospodarstwo nie tylko chroni środowisko, ale oszczędza sobie sporo pracy. Enrico wyjaśnił również dlaczego pędy winorośli zostają skierowane w bok, a część z nich odcięta. Chodzi o to, żeby roślina nie skupiła całej swojej energii na rośnięcie w górę, ale na produkcji jak najlepszej jakości owoców.
Potem nadszedł czas na wizytę w samej wytwórni wina. Zobaczyliśmy miejsce, gdzie winogrona są poddawane obróbce i w wyniku zabiegu winiarza zamieniają się w drogocenny trunek. Na zdjęciu poniżej widać dwa rodzaje kadzi fermentacyjnych – nowoczesne, zamknięte, ze stali szlachetnej nierdzewnej oraz tradycyjna, otwarta – drewniana, przeznaczona do wyrobu Barolo.
Dalej przeszliśmy do pomieszczenia z rzędem dębowych beczek w których wino dojrzewa i nabiera tego niesamowitego aromatu drewna, wanilii, ponadto dębina użycza mu również tanin oraz barwy.
Po rozlaniu do butelek „odpoczywa” przez kolejne 6 miesięcy, żeby mogło się ustabilizować, a producent miał pewność, że korek dobrze spełnia swoje zadanie. Na koniec zostają przyklejone etykiety i banderole (włoska oraz kraju przeznaczenia, które niestety z powodów ciągle zmieniających się standardów włoskich oraz kiepskiej jakości materiału muszą być ręcznie przyklejane) i wysyłane w świat (do Stanów Zjednoczonych, krajów europejskich, w tym również Polski). Jeśli odwiedzicie sklepy Piotr i Paweł lub strony internetowe oferujące wina możecie skosztować wyrobów z etykietą Rivetto.
Przyszła pora na degustację. W przestronnym i przytulnym pomieszczeniu z widokiem na okolice mogliśmy posmakować różnych win. Na początek Barbera d’Alba DOC Zio Nando. Najlepsza, jaką do tej pory piłam – zrównoważona i miękka w smaku. Potem przyszedł czas na Barolo DOCG Serralunga d’Alba z 2008 roku i w końcu dostojne Barolo DOCG Leon Riserva z 2006 roku – rewelacyjne! Były też białe wina. Ciekawe, bardzo podobne w swej charakterystyce do gewurztraminera (aromatycznego, ze wspaniałym orzeźwiającym zapachem) Langhe Nascetta DOC. Ten gatunek wina pochodzi z bardzo rzadkiej i przez lata zapomnianej winorośli (nascetta) i jest bardzo, ale to bardzo rzadkim winem. Po raz pierwszy spróbowałam Moscato: Moscato D’Asti DOCG Vittoria – słodkiego, lekkiego (zawierającego tylko 5% alkoholu). To deserowe wino charakteryzuje się niesamowitą świeżością i zdecydowanym aromacie i smaku brzoskwini.
Kiedy słucham opowieści Enrico pomyślałam sobie, że tworzenie wina (bo słowo produkcja kojarzy mi się bezosobowo) jest mieszanką sztuki, olbrzymiej wiedzy, tradycji, z dużą dawką pasji i niewiadomej, bo do chwili otwarcia butelki nawet sam artysta nie wie jakie będzie jego dzieło końcowe.
Każdy może wybrać się do winnicy Rivetto, zobaczyć na własne oczy jak wygląda ich praca (możecie nawet uczestniczyć w winobraniu) i oczywiście spróbować wina. Nie trzeba martwić się o powrót do hotelu, ponieważ na miejscu jest specjalny dom przeznaczony dla gości (7 pokoi) – gospodarstwo agroturystyczne. Jest to niewątpliwie ciekawe miejsce dla wszystkich miłośników enoturystyki. Więcej informacji znajdziecie na http://www.rivetto.it/. Strona jest w trzech językach: włoskim, angielskim i rosyjskim.