Ivrea – niewielkie miasteczko w północnym Piemoncie, niegdyś wielkie centrum informatyczne Włoch, dziś cały czas poszukuje pomysłu na przywrócenie dawnego prosperity. Na co dzień spokojne, nieco senne eksploduje emocjami podczas ostatnich dni karnawału (Storico Carnevale di Ivrea). Od niedzieli do ostatków rozgrywa się tu trzydniowa szalona bitwa na pomarańcze (battaglia delle arance). I choć przyglądałam się jej już po raz trzeci, to niezmiennie wywołała we mnie niesamowite wrażenia.
Konne zaprzęgi wozów wypełnionych po brzegi obrońcami tyrana aranceri sui carri da getto, masa zbuntowanych przeciwko znienawidzonego władcy aranceri a piedi i wszechobecne pomarańcze: w powietrzu, na ziemi, całe, rozbite i w postaci świeżo wyciśniętego soku… I niesamowita mieszanka agresji i dobrej zabawy. Tak w wielkim skrócie odbywa się wielki bój przy użyciu setek ton cytrusów na centralnych placach miasteczka.
Myślą przewodnią karnawału jest inscenizacja prawdziwej rewolty, jaka miała miejsce w czasach średniowiecza, połączona z elementami legendy. Jak wieść gminna niesie piękna córka młynarza (la Mugnaia) o imieniu Violetta siłą została uprowadzona przez wojska władcy, który rościł sobie prawo pierwszej nocy. Dziewczyna jednak podstępem upiła go i zabiła. Jej pojawienie się w oknie zamku z głową tyrana rozpoczęło rebelię. Dziś natomiast przedstawienie Violetty (której tożsamość jest do samego końca chroniona) w wigilię bitwy na balkonie ratusza rozpoczyna świętowanie.
La Mugnaia stała się lokalną bohaterką i zajmuje główne miejsce w kolorowym orszaku (il Corteo Strorico), który równolegle do toczącej się walki sunie dostojnie ulicami miasteczka. Piękna młynarka ubrana w tradycyjną białą suknię ślubną jedzie w złotej karecie pozdrawiając wiwatujące tłumy i obrzucając gawiedź cukierkami i gałązkami mimozy. Towarzyszy jej Generał, przedstawiciel władzy napoleońskiej, wspomagany przez generalne dowództwo czuwa nad prawidłowym przebiegiem uroczystości. W paradzie nie brakuje również orkiestry, dzieci ubranych w tradycyjne renesansowe stroje (Abba’), czy przedstawicieli niegdysiejszej władzy miasta.
Całemu spektaklowi przygląda się morze czerwonych głów. Przechodnie, turyści, mieszkańcy miasta – każdy zapobiegliwie zaopatrzony w specjalną, przypominającą dużą skarpetę czapkę frygijską (berretto frigio). W Europie w czasach rewolucji francuskiej stała się ikoną wolności, a dziś wspaniale chroni nie tylko przed zimnem, ale również przed pomarańczami – aranceri nie mają prawa rzucać w przechodnia ubranego w charakterystyczne nakrycie głowy.
Historia karnawałowych uroczystości w Ivrei sięga początku XIX w., a dokładnie 1808 roku. W tamtym czasie Piemont znalazł się pod panowaniem Napoleona i stąd w barwnym korowodzie takie osobistości jak Generał, czy jego oficerowie. Od tego momentu zaczyna się również proces wprowadzania nowych postaci – tradycja córki młynarza sięga 1858 roku, a sama walka na pomarańcze w dzisiejszej, zorganizowanej, formie narodziła się w połowie XX w. I choć co roku w bitwie nie brakuje poszkodowanych, a za zaszczyt rzucania cytrusami należy słono zapłacić (sami tylko piesi bojownicy wydają ok. 90-100 € za trzy dni), to jednak przyciąga ona chętnych do wspólnej zabawy – zarówno wśród mieszkańców, jak i turystów.
A na deser link do filmu, który znalazłam na YouTube. Na prawdę bardzo dobrze oddaje atmosferę uroczystości (http://www.youtube.com/watch?v=orJgH1UeZpI).
Poniżej oficjalna piosenka opisująca historię, której możemy być świadkiem podczas ostatnich dni karnawału (po włosku):
Una volta anticamente / egli è certo che un Barone
Ci trattava duramente / Con la corda e col bastone;
D’in sull’alto Castellazzo, /Dove avea covile e possa,
Sghignazzando a mo’ di pazzo /Ci mangiava polpa ed ossa.
Ma la figlia d’un mugnaro / Gli ha insegnato la creanza,
Che rapita all’uom più caro /Volea farne la sua ganza.
Ma quell’altra prese impegno /Di trattarlo a tu per tu:
Quello è stato il nostro segno, /E il Castello non c’è più.
E sui ruderi ammucchiati, /Dame e prodi in bella mostra,
Sotto scarli inalberati /Noi veniamo a far la giostra:
Su quei greppi, tra quei muri, /Che alla belva furon tana,
Suonan pifferi e tamburi /La vittoria popolana.
Non v’è povero quartiere /Che non sfoggi un po’ di gale,
Che non canti con piacere /La Canzon del Carnevale.
Con la Sposa e col Garzone /Che ad Abbà prescelto fu,
Va cantando ogni rione: /Il Castello non c’è più.
Zapraszam 🙂
http://adammroczek.wordpress.com/2014/03/03/carnevale-di-ivrea/